fb

poniedziałek, 16 grudnia 2013

z pamiętnika Lidera korporacyjnego...a potem nawet agenta...

2    sierpnia
Nie potrafię poleniuchować w łóżku, choć zawsze myślałam, że tak będzie gdy dostanę jeden dzień - cały dzień urlopu! Nie było go przez 8 lat, nawet macierzyńskiego, Wstaję wcześnie jak skowronek, krzątam się po kuchni, piekę...
5 sierpnia
Zbieram się po niedzieli, nowa praca - nowe życie. Tamto zostawiłam w tyle. Zostawiłam prawnikom najlepszym w Polsce. Kilka dni na odpoczynek, choć za dużo mam już tego wolnego. Wszystko posprzątane, nawet piwnice, teraz już tylko muszę się uczyć na egzamin. Zdawałam ich już wiele, więc i ten zdam, to nie problem. Cieszę się jak przed pierwsza randką!
30 sierpnia
Nowa praca, nowe życie…znowu w ferworze walki, dzieci Ida do szkoły, Malutki do przedszkola, sporo wydatków wyszykować całą Czwórkę…
30 września
Zmiana agenta, okazało się , że dawni znajomi z Firmy X jako wspólnicy to pomyłka i to ogromna. Ich zamiary zbudowania grupy i sprzedania spółki są nie dla mnie. Centrala sugeruje z kim mamy robić biznes…trzecie podejście i mamy agenta. Wypytuje nas co się stało w Firmie X , dokładnie chce poznać mechanizm, bardzo nam współczuje, zapewnia o swoich dobrych intencjach, gwarantuje wypłatę, szczerzę …nie chce zabezpieczenia, bo…zobaczył już że ma uczciwych ludzi przed sobą…

Listopad, grudzień
Radość, sprzedaję, znowu odwiedzam moich Klientów, setki , za chwile będzie 1000 sim przeniesionych z Firmy X, święta spokojne….ostatnie spokojne Święta jak się okazało potem, na co najmniej kilka lat…
Styczeń, luty, marzec…
Pierwsze problemy, nie ma towaru dla nas, a mamy ciągle zatrudniać, mamy już ponad 10 osób w zespole…nie ma co sprzedawać…
Kwiecień…
Bomba wybuchła…płakałam całą drogę z Łodzi…okazało się, że nasz agent zrobił dokładnie to co zrobiła nam Firma X…tylko nie zabrał wszystkich handlowców na raz, tylko po jednym przejmował dając po 15 % prowizji więcej…nie wierzyłam…nie wierzyłam…nie wierzyłam…
Teraz wiem dlaczego tak bardzo wypytywał, dlaczego pytał o szczegóły...sama go nauczyłam jak nas okraść ...
 Znowu to samo…ile ja mogę wytrzymać ???
Postanowiłam , że koniec…
W maju i czerwcu dokańczałam tylko to co było zaczęte, ale nie otrzymywałam sprzętu…więc zrezygnowałam…
Długo by opowiadać , firma mojego męża zadłużona dodatkowo 120 tys…w tym RAJU…
On się poddał…ja zaczęłam szukać czegoś…co sprawi , że będzie bezpiecznie…
Jest cos takiego w człowieku, że kiedy dużo go spotka, to czuje ogromną potrzebę pomagania innym. Ja urodziłam się społecznikiem, uwielbiam pomagać. Na jednym ze spotkań fundacji poznałam Julkę…dietetyczkę szaloną i zwariowaną i gadatliwą jak ja…zabrała mnie na śniadanie BNI… a tam ?
Usłyszałam o profesorze Modzelewskim i ochronie przed US i ZUS.
Kiedyś gardziłam zawodem agenta , unikałam agentów którzy do mnie dzwonili, a czasem byłam wręcz opryskliwa, a przez to nie zadbałam o bezpieczeństwo mojej Rodziny i tylko do siebie mogę mieć pretensje, że nie dałam szansy nikomu przedstawić mi oferty. Teraz opowiadając o tym, zdobywałam zaufanie Klientów. Potrafię mówić i chętnie się dzieliłam moją wiedzą handlowca.

Jednak zostałam Agentem Ubezpieczeniowym.

Dzisiaj myślę, że to dlatego, że kiedy pracowałam w Firmie X i uczyłam handlowców autoprezentacji mówiłam tak:


Laura Kubas. Mam 40 lat i 4 Synów. Urodziłam się w Puszczy i marzę, aby mieszkać w górach. Mam swoje cele i marzenia w życiu , ale najbardziej pragnę dobrego wykształcenia moich Synów i Domu pachnącego ziołami w którym będą duże okna i widok na górskie szczyty. Dlaczego zaczynam od marzeń ? Bo bez nich jesteśmy pyłkiem… listkiem na wietrze… To one popychają nas do celu i to one sprawiają, że jesteśmy szczęśliwi.

Przeczytałam kiedyś taką sentencję : „Myśli tworzą słowa, słowa tworzą czyny, a czyny kształtują charakter człowieka.”  

Moja ukochana Babcia mawiała, że każdy dzień trzeba dobrze rozpocząć i żyć teraz , dzisiaj J
Dlatego dzień zaczynam ulubiona herbatą w pięknej filiżance, w zależności od nastroju i pogody za oknem J tak budzą się dobre myśli.


Zostałam agentem bo… no właśnie… nie doszukujcie się dlaczego, bo los tak chciał…
Czasem jednak jest tak, że jak powiemy ileś razy , że czegoś nie chcemy… to właśnie to dostajemy, a to taki chichot losu.

Nie ważne co w swoim życiu robiłam, bo CV mam piękne, ale istotne jest to, że będąc najlepszym handlowcem w pewnej korporacji, podczas jednego ze szkoleń, miałam przedstawić autoprezentację. Jak jest ona ważna w pracy handlowca, nie muszę tłumaczyć.
Otóż podczas tej prezentacji powiedziałam :
Laura Kubas firma X, pracuje 6 lat w branży, sprzedaję od dziecka, a właściwie to kiedyś usłyszałam wywiad z Krzysztofem Antkowiakiem i powiedział, że On to właściwie urodził się z płyta gramofonową… i moja wyobraźnia poszalała, więc ja mogę  stwierdzić, że moja Matka urodziła mnie z kasą fiskalną…. , potem dodałam: więc sprzedawałam w swoim życiu wszystko, nawet prezerwatywy u koleżanki w aptece, ale nigdy nie sprzedawałam ubezpieczeń i nigdy do tego nikt mnie nie namówi. 
I TAK DRODZY PAŃSTWO POWTÓRZYŁAM TO KILKASET RAZY NA INNYCH SZKOLENIACH i WYRZEKAŁA SIĘ ŻABA BŁOTA...

 Zakończyłam współpracę z firmą x i nie pytajcie dlaczego, bo na to pytanie odpowiedziałam w książce, która w 2014 roku ukaże się w księgarniach. Jest to moje 5-te dziecko które pisałam 9 miesięcy, czyli jak przykładna matka tyle co trwa ciąża.

Potem było kilka miesięcy przerwy, kiedy szukałam, szukałam miejsca dla siebie, miejsca, gdzie postawiłam sobie warunki : mają pracować dobrzy ludzie, będzie szeroka gama produktów, miejsca gdzie Klienci będą wracać i gdzie sprzedaż będę mogła prowadzić na bazie relacji i poleceń, bo to moja ulubiona forma pozyskiwania Klientów, wreszcie miejsce, gdzie jak popracuję ciężko kilka lat, to będę miała możliwość coś z tego przekazać dzieciom. Długo szukałam… długo bo jednak co miesiąc rachunki trzeba płacić, wyżywić 4 dzieci to też nie błahostka. Pewnego dnia na zebraniu w fundacji, spotkałam Julkę. Ona zabrała mnie na śniadanie BNI, a tam… Joanna opowiadała o prof. Modzelewskim. Borykając się z przeszłością miałam w ostatnim czasie do czynienia z US i ZS. Zapytałam podczas tego śniadania czy inne firmy ubezpieczeniowe też maja taki fantastyczny produkt ? Ochrona przed US i ZUS i taki znany profesor jeździ na rozprawy i pomaga???  NIKT Tego nie ma- usłyszałam.

WTEDY WIEDZIAŁAM, ŻE JA TYM BĘDĘ OTWIERAĆ DRZWI DO FIRM, ŻE TO BĘDZIE MÓJ PRZYSŁOWIOWY BUT.

Potem poszło lawinowo, Joanna poznała mnie z Krzysztofem , a On ze swoim obecnym SZEFEM. W tzw. Międzyczasie odwiedziłam inne firmy ubezpieczeniowe, chciałam dobrze wybrać, chciałam być pewna, że wybór jest właściwy i jakby utwierdzić się w przekonaniu, że to właśnie miejsce dla mnie.
Opowiadałam Klientom, jak kiedyś gardziłam zawodem agenta ubezpieczeniowego i jak nawet miałam alergię na agentów, tak wielką, że nigdy nie poznałam nawet oferty ubezpieczeń na …życie i nie tylko. Jak nie czułam potrzeby , aby mieć polisę, bo jak można czuć ochotę na homara, jak się nie wie jak on smakuje, bo się go nigdy nie jadło?  Wierzcie mi, to działało! 
Wchodziłam do firm, proponowałam ochronę przed US i ZUS, a wtedy opowiadałam o wszystkim, o nietrafionych decyzjach i możliwości ubezpieczenia się przed nimi, o tym jaki szeroki jest wachlarz ubezpieczeń dla firm, jak wiele firm z tego korzysta.

Nie pytam dlaczego, ale w jakim celu tam się znalazłam się i tam i wiem, że wszystko po to abym wiedziała jak się zabezpieczyć na przyszłość, jak zadbać o rodzinę i firmę.

Po niecałym roku zrozumiałam, że nie dam rady z tego utrzymać moich dzieci i siebie…w tzw. Międzyczasie szukałam już czegoś innego, dorabiałam w banku, na rynku sprzedając sery, wysyłając meiling…ech czego ja nie robiłam…Moje życie prywatne też uległo zmianie, w styczniu tego roku rozstałam sie z mężem...to była moja decyzja. teraz pozostały mi do utrzymania juz tylko dzieci. Kilka tygodni trudnych. Potem w kwietniu wypadek. Miesiąc w gipsie, kule 6 miesięcy...to dopiero lekcja pokory... kiedy nie można pracowac na wysokich obrotach, kiedy trzeba zarobić na życie i opłaty, kiedy nie ma się już siły czasem wstać i iść...pilnowałam sie, aby nie dopadła mnie depresja...
W nocy do lasu, brzozy podlane moimi łzami ...zauważyałam, że uciekam od ludzi, że łatwiej mi porozmawiać z kims na FB, niż spotkać się z przyjaciółmi, czy znajomymi...
W takiej sytuacji człwoiek nie chce litości...poza tym niektórzy myślą, że bieda jest zakaźna...nie chciałam tak sie czuć...

dzieci wypełniały mi czas...umilały...uwielbiam z nimi spacery do naszego lasu, karmienie kaczek i niestety nie moge od kwietnia ani wyjść pograć z nimi w piłkę, ani pobiegać...bardzo  mi tego brakuje...
Do tego ta walka z NFZ , operacja za 7 lat...cała akcja mediach, telewizja i jest operacja w innym mieście, niestety i ją musiałam teraz sama przełożyc na luty, ale o tym jutro...

Aż pewnego dnia zadzwonił KTOŚ z przeszłości…
Wtedy wydawało mi się, że wreszcie los się do mnie uśmiechnął…

Jutro opowiem jakie były fakty…i jak bardzo to wydarzenie zmieniło moje życie…







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.