fb

niedziela, 8 grudnia 2013

ostatni czas przed tym jak trafiłam do obozu pracy...

Po 10 latach… wspólnych…

W 2005 roku, na skutek radykalnych decyzji osobistych, rozpoczęłam nowe życie. Ja i moi trzej Muszkieterowie : Kubuś, Bartuś i Kajtuś. Chłopcy mieli po: 9, 6, 4 latka. To były małe robaczki… ale decyzja była od kilku miesięcy w mojej głowie. Nie wiedziałam tylko jak ją zrealizować.

W listopadzie , a dokładnie 1 listopada 2004roku, był program Ewy Drzyzgi : „ Rozmowy w toku”. Pokazała ludzi, którzy pomagają rodzicom pogodzić się z utratą dziecka a dzieciom pomagają przejść na drugą stronę.
Pomyślałam wtedy, że te moje problemy to nic, bo pamiętałam mieszkając z Bartkiem w szpitalu tyle razy, jak odchodziły dzieci, jaki ból przeżywali rodzice, jak mi było trudno, bo te dzieci jeszcze dzień wcześniej bawiły się z moim synkiem, znałam je. To jest inaczej, kiedy słyszysz, że komuś umarło dziecko, a inaczej jak znasz tą Rodzinę…
Pomyślałam wtedy, że trzeba Ewie podziękować i pod wpływem impulsu usiadłam do komputera, wyszukałam adres i napisałam, że dziękuję za ten program, bo wcale nie powinnam się martwić, tylko patrzeć w przyszłość, bo mam przecież zdrowe dzieci. Mój Syn wyzdrowiał.
Kilka dni później zadzwoniła do mnie jakaś Pani z TVN i zaproponowała, żebym wystąpiła w „Rozmowach w Toku” u Ewy Drzyzgi. Najpierw nie chciałam…ale kiedy powiedziała, że otrzymam wynagrodzenie, to zainteresowałam się tym. Przecież pieniądze były mi potrzebne.
Kilka dni później pojechałam z Kubusiem do Krakowa.
Przed nagraniem spotkała się ze mną Pani producent i zapytała:
-Pani Lauro , jakie ma pani największe marzenie?
- żeby kupić dzieciom buty na zimę- odpowiedziałam bez zastanowienia.
- Ale ja pytam nie o rzeczy oczywiste, tylko o marzenia?- powiedziała zdziwiona
- Czy pani myśli, że mogę marzyc o podróżach, wakacjach, kiedy teraz to jest najważniejsze…- powiedziałam cichym głosem.
Wtedy zdałam sobie sprawę, co się stało. Straciłam marzenia. Przestałam być szczęśliwa.  Wegetuję !

Podczas nagrania Ewa zapytała mnie co się stało. Potem inni opowiadali swoje historie i moja była najmniej tragiczna, wtedy zrozumiałam, że ja mam wyjście. Że tylko ode mnie zależy co będzie dalej… Na koniec Ewa zapytała czy mam jakieś rozwiązanie , a ja że właśnie dojrzałam do otwarcia firmy i pracy na własny rachunek. Obiecałam to przed milionami ludzi… taaakie zobowiązanie…
W drodze do domu, pod pociąg którym wracaliśmy z Kubusiem, młody chłopak 27 lat rzucił się w Zabrzu i zginął na miejscu. Siedziałam sztywna , Kubuś spał na moich kolanach, a ja bałam się ruszyć, bo za oknem leżała połowa ciała tego samobójcy. Wtedy miałam wreszcie czas na myślenie. Wiedziałam, że muszę sama wziąć życie w swoje ręce. Tylko ode mnie zależy los mój i moich dzieci…
Następnego dnia zrobiłam biznesplan mojej firmy. Potrzebowałam 6 tys, aby ruszyć z gabinetem rolletic, Studio Zdrowia już było w mojej głowie. Poszłam więc do moich dawnych Klientów i… sprzedałam jednego dnia 60 karnetów do studia i miałam swoje 6tys na otwarcie. To był znak, że mam to zrobić. Potem wynajęłam piwnicę, zrobiłam remont, w większości sama, trochę pomogli przyjaciele. Okazało się, ze potrafię kłaść tynk strukturalny i to całkiem nieźle J 4 grudnia 2004 otworzyłam Studio Zdrowia.
Szybko miałam komplet i wydzierżawiałam kolejne urządzenia, bo brakowało terminów dla Klientek. Przez kilka miesięcy stanęłam na nogi, zarobiłam na swoją wolność. Mój mąż swoim zachowaniem tylko utwierdzał mnie w decyzji, że trzeba się rozstać. Dzień przed Prima Aprilis zabrałam dzieci i wyprowadziłam się do wynajętego mieszkania, podczas kiedy on był w kolejnej delegacji. Zostawiłam mu piwo na serwetce z napisem : „wypij za moją przyszłość i szczęście”
         Ten etap zamknęłam, było potem nie raz ciężko, ale nie chce do tego wracać. Nigdy tej decyzji nawet przez chwilę nie żałowałam, tym bardziej, że już kilka dni po mojej wyprowadzce sąsiadki mi meldowały, że mój jeszcze mąż nie mieszka sam. Teraz w sumie się cieszę, że jest z kimś i jest szczęśliwy, bo przynajmniej dał mi spokój i nie musze się martwić o ojca moich dzieci… a także kiedy się jakoś poukładało, trwało to trochę, to dzieci mogą normalnie widywać ojca, choć bardzo rzadko.Niestety Panowie często walczą, ranią a nie myślą o dzieciach i pewnie nie rzadko jest też i odwrotnie. Dlatego pamiętajmy, że to one najbardziej cierpią .

Zaczęłam nowy etap.


W 2005 roku, na skutek radykalnych decyzji osobistych, wypłynęłam z głębin oceanu, gdzie z braku światła mieszkają tylko białe ryby – wypłynęłam w nieznane, ale zawsze to lepsze od tego co było. W prezencie urodzinowym otrzymałam nowe życie i nową pracę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.