fb

wtorek, 10 grudnia 2013

chciałam, żeby było bezpieczenie...weszłam dobrowolnie do gniazda szerszeni...

PACTA SUNT SERVANDA -
UMÓW NALEŻY DOTRZYMYWAĆ
Taniec na pogrzebie matki
Urodziłam się rasowym handlowcem, dlatego kochałam swoją pracę. Pracowałam dla Firmy X sprzedając telefony komórkowe. Jak już czytaliście - od pierwszej chwili odnosiłam spektakularne sukcesy...
Po kilku latach aktywności na stanowisku Managera Klienta Przedsiębiorcy 1 kwietnia 2009 roku uruchomiłam własny Sieciowy Punkt sprzedaży komórek. Zostałam tzw. Sieciowym. Zatrudnił mnie Autoryzowany Dealer SRAMAN Marian Nowak. Podpisałam z nim umowę - sformułowaną i sygnowaną przez Firmę X.
Od prezesa Nowaka pobierałam towar, to on rozliczał moje zarobki i wypłacał prowizje. Jako mój agent, zobowiązany był wspierać moją Sieć. W Firmie X każdego Autoryzowanego Dealer’a dotyczył wynikający z regulaminu warunek pomagania podległym Sieciowym. Tymczasem mister Nowak zafundował mi off-road bez trzymanki!
Przed przejściem na „swoje” długo pracowałam w SRAMAN-ie. Mocno zaangażowana nie miałam czasu na refleksje. Nie spostrzegłam, że pan Nowak to cyborg z eurówkami zamiast źrenic! Żądał coraz większych i większych zysków, nie dostrzegając człowieka. Pojęcie partnerstwa w biznesie było mu obce. Namówił mnie do otwarcia działalności gospodarczej, żeby zredukować koszty własne. Skąpił nawet na papier do drukarki! Nie zależało mu, jak głośno deklarował, na moim rozwoju. Nie przyjmował do wiadomości regulaminowej i moralnej odpowiedzialności za podlegających mu ludzi. Nawet, jeśli byłam jego najlepszą „maszynką do robienia pieniędzy”...



Każdy patrzy na świat subiektywnie. Będąc „ludzka” myślisz, że twoi współpracownicy są podobni. Dziś wiem, że aby trafnie ludzi oceniać, potrzebne jest doświadczenie. A zdobywanie go boli, oj boli!
Pole tekstowe: Pole tekstowe: Startując na „swoim” promieniowałam optymizmem. Spełniał się mój sen o lepszych zarobkach i awansie. Pragnęłam dobrobytu dla ukochanych dzieciaków i męża ( tutaj się nie dziwcie, sama jak to piszę to sie dziwię, ale piszę prawdę, więc dla męża również). Wzięłam się więc ostro do roboty!
Wynajęłam funkcjonalne biuro i wyposażyłam we wszystko co potrzebne do sprzedaży (m.in. w komputery). W leasingu nabyłam samochody - do użytku handlowców. Żeby zostać Sieciowym trzeba zainwestować. Wcześniej w Firmie X zarabiałam po 40, 50 tysięcy  miesięcznie, dlatego inwestycja we własną Sieć była oczywista. Wydawało mi się, że to kolejny krok rozwoju. Własna firma była naturalną konsekwencją posiadanego doświadczenia i wcześniejszych osiągnięć. Chciałam mieć aktywa i bezpieczeństwo w razie choroby czy też innych przeciwności. Wiedziałam juz jak to jest, bo kiedyś dwa lata mieszkałam z synem w szpitalu, a potem sama ...byłookres kiedy nosiłam kolorową chystkę...więc wiedziałam , że bywa różnie...
Jako szefowa Przedstawicielstwa Sieciowego podpisałam umowy z zrekrutowanymi handlowcami. Zbudowałam prężny zespół. Osobiście nauczyłam go efektywnej sprzedaży i wdrożyłam w obowiązki. Moi handlowcy podlegali mnie i dyrektorowi z centrali w regionie - Tobiaszowi Faraonowi. To on odpowiadał za prawidłową sprzedaż tj. znajomość aktualnej oferty, przestrzeganie procedur, itp.
Tutaj muszę wspomnieć o sprawie, która w tej historii powróci jeszcze cuchnącą czkawką! Przedstawicielstwo Sieciowe otworzyłam za środki przeznaczone na polepszenie warunków lokalowych własnej rodziny. Zrezygnowaliśmy z mężem z zakupu mieszkania, (które już nawet zadatkowaliśmy) i całą tę sumę zainwestowałam we własną działalność gospodarczą...biuro i narzędzia...dla ludzi...
Jak już napisałam, „na swoim” wystartowałam 1 kwietnia. Żeby otrzymać premię musiałam zrealizować przyjęty wcześniej plan. W firmie X  premie naliczano kwartalnie. Pod koniec miesiąca - 29 czerwca otrzymałam informację, że sprzedane aktywacje telefonów mają status „poszło do magazynu” , co daje pewność, że w bieżącym miesiącu zostaną zaktywowane i rozliczone. Do lipca z satysfakcją twierdziłam, że wykonałam z zespoleni plan kwartalny. Szykowała się świetna premia,  aż tu nagle!... Ktoś sprzedane przez nas aktywacje w Centrali FIRMY X bezprawnie zatrzymał aby weszły dopiero 4 lipca, 140 sztuk aktywacji!
W pierwszej chwili pomyślałam, że zawiódł system komputerowy... Niestety, było to działanie celowe. Dość szybko dowiedziałam się kto mi to zrobił. Ten koleś upił się i z dumą rozpowiadał jak to on mnie załatwił... Mowa o Adamie N.( a to taka jedna z akcji z Czarnogóry kiedy nago kąpał się w fontannie).
Na orżnięcie mnie z należnych prowizji „pracowało” minimum dwóch „kolegów”. Nowak szef SRAMAN-u, któremu podlegałam, na dzień przed sprzedaniem przez nas owych 140 aktywacji, sprzedał aż 800 aktywacji ( zrobił to mega handlowiec ze Śląska) - czym wielokrotnie przekroczył plan. Dlatego (prawdopodobnie) namówił Adama N., by „puścić" tylko jego 800 aktywacji, aby to SRAMAN odebrał wszelkie możliwo premie. Nowakowi było nie na rękę. aby moje 140 aktywacji zostało zaksięgowanych, gdyż musiałby wypłacić mi 50 rys. Premii kwartalnej.. A kiedy nasze 140 aktywacji weszło dopiero w lipcu - (na następny kwartał), to 50 tys. zostało w kieszeni, prezesa Nowaka. Proste? Jak drut!
Na skutek tego co się stało i co zostało zaplanowane i przeprowadzone przez grupę ludzi, również z Centrali Firmy X,  moi ludzie stracili posiadane kategoryzacje , czyli uprawnienia do odpowiednio wysokich prowizji. Oznaczało to, że przez kolejny kwartał będą pracować na pozycji  najniższej - jako początkujący sprzedawcy za conajmniej 30% mniejsze prowizje!
Wybuchł bunt. Handlowcy byli słusznie oburzeni. Wspólnie napisaliśmy więc skargi do dyr. R. Baker a, szefa T. Faraona, do kogo się dało! Odpowiedziała nam cisza jak makiem zasiał. Od żadnego zwierzchnika nie otrzymaliśmy odpowiedzi...
Wreszcie, jeden z moich handlowców wściekł sie i napisał do samej dyr. Borowej do zarządu Firmy X, a ja się pod nim podpisałam. Ostro wygarnął o matactwie etc. Że jeśli chce abyśmy sprzedawali, to musi posiadać środki na prowizje.  Nie wolno nie wypłacić należnej prowizji i premii gdy handlowcy spełnili wszystkie warunki! - napisał okraszając skargę „łaciną".
„Góra ze stoickim spokojem odpowiedziała mu. że owszem, należną nam „kasę" wypłaci, ale... Dopiero z prowizją lipcową. A nam chodziło o terminowe premie i odebrane ludziom kategoryzacje!!!
Dopiero po moich usilnych naciskach, T. Faraon załatwił zespołowi przywrócenie niesłusznie zabranych kategoryzacji. Natomiast moja premia, (tak potrzebna na rozwój działalności sieciowej!) - poległa... Tak po prostu. Myślicie może, że wybuchł skandal? Nic podobnego. Zwierzchnicy nabrali wody w usta i umyli ręce. Mało tego! Nowak Puklem zwany, wysyłał do wszystkich sprzedawców gratulacje za doskonale zakończony miesiąc. Jako Autoryzowany Dealer brawurowo przekroczył plan, i... Zgarnął wszystkie możliwe premie!
Tymczasem ja z zespołem utkwiłam w czarnej dziurze i płakałam rzewnymi łzami. Poważnie obawialiśmy się czy damy radę utrzymać się przez kolejny kwartał. A czekał nas kwartał trzeci - wakacyjny. Lipiec i sierpień, podłe sprzedażowe miesiące. Dlatego odpisałam „Puklowi”, że jego gratulacje są nie na miejscu. To tak, jakby na pogrzebie matki zaprosił mnie do tańca...
Wówczas „Pukiel” się wściekł!!!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.