fb

niedziela, 27 kwietnia 2014

OJCIEC ŚWIĘTY...KIM BYŁ I JEST DLA MNIE...a może i dla Ciebie ?

....Żył kiedyś na tej ziemi...oddychał pod tym samym niebem...te same gwiazdy oglądaliśmy...i podziwiliśmy te same słońca wschody i zachody....
...kochaliśmy te same góry ...

...mogłabym tak jeszcze długo wymieniać...
ale gdybym kiedyś choć jeden raz Go spotkała...wiem, że moje kolana same by się ugięły...przed Jego wielkością ...przed Jego  miłością do ludzi....i nie musi to mieć cokolwiek wspólnego z moją wiarą...tej kwestii tutaj nie poruszam...szanując każdego człowieka...nie narzucam swojej religii...

sporo każdego z nas spotkało ...w związku z Janem Pawłem II... nawet jeśli myślicie inaczej...tak jest...

Pamiętam dzień... była to rocznica ślubu moich Rodziców....miałam 6 lat...byłam z Babcią w Kościele w Trzebiczu....
Babcia płakała jak i wielu innych ludzi...wtedy widziałam łzy szczęścia...choć nie za bardzo to rozumiałam....
Wiedziałam , że KTOŚ WIELKI się narodził....choć ON już był Wielkim Człowiekiem...bo dużo wcześniej pomagał ludziom....

i kochał dzieci ...tak bardzo....


i kiedy tą miłość tak bardzo okazywał...to otwierały się ludzkie serca....

Bo czy jest coś piękniejszego od miłości do tych naszych małych ...bezbronnych...i nie tylko tych których urodziliśmy ?
NIE MA

Papież Jan Paweł II...wiele razy miał ogromny wpływ na moje życie...tak jak i na życie innych...wielu...widziałam ogromne przemiany w sercach...tych, którzy słuchali Jego słów...dla mnie zawsze to był Człowiek Święty ....

Moje spotkania z Papieżem, były zawsze niecodzienne...zupełnie oderwane od rzeczywistości...zawsze z dużą ilością emocji...zawsze w dziwnych okolicznościach....ale po latach stwierdzam, że to i tak był wielki dar...że się choć tak spotykaliśmy...

I nie boję się o tym napisać, bo Ci co mnie znają...wiedzą i mogą to potwierdzić...a Ci którzy tego nie zrozumieją...cóż ....nie dla nich piszę bloga...mimo całego ogromnego szacunku dla wszystkich ludzi....

moje spotkania z Papieżem...często były we śnie...mówił do mnie coś..słuchałam...potem myślałam : O co chodzi ???
...zawsze kiedy coś ważnego w moim życiu się działo, odwiedzał mnie i mówił....
opowiadałam o tym najbliższym...a wtedy moja Babcia mawiała : Jak Papież Dzietka ( tak mnie Babcia nazywała) się śni , to zawsze na szczęście...
i faktycznie tak się działo....
Jednak kiedy przyjeżdżał do Polski...to nie udało mi się ani razu spotkać Go na żywo...choć z dala zobaczyć...zawsze leżałam złożona infekcją...grypą z ogromną temperaturą....zawsze było mi przykro..., że Papież jest tak blisko....tak bardzo blisko, a ja nie mam jak i nie mam siły aby wstać i pójść Go zobaczyć...przywitać...
nawet kiedy odszedł....z tej Ziemi...wszystko tak się poukładało...że nie mogłam być na pogrzebie....choć wirtualnie byłam ....ale ta opowieść sprawi, że poczujecie dreszcz na plecach...tak ja ja poczułam...

Pracowałam w pewnej firmie. Byłam dyrektorem firmy, która zajmowała się dziećmi. Robiłam to co lubię, dlatego znosiłam wszelkie dziwne nie tylko dla mnie, ale i dla wielu ludzi, zachowania mojego szefa.
Pomijam już to, że oglądał filmy porno w firmie, zachęcał do tego pracowników, ale pewnego dnia przesadził. Na imprezie firmowej przebrał się za biskupa i .. święcił zabawki...żeby się dzieciom lepiej  bawiło w jego firmie....było to nie tylko nie smaczne...było to oburzające....ale to on był u siebie, a ja byłam pracownikiem...dyrektorem, ale jednak ....
starałam się chronić pracowników, ale nie zawsze mi się to udawało....
zatrudnialiśmy głównie studentów...i różnie bywało...czasami pracownice mi się żaliły...odnośnie zachowania szefa..wtedy z nim rozmawiałam, prosiłam, ale on zawsze podkreślał, że to jego firma...i będzie robił co tylko chce...
Kiedyś uderzył w moich Kochanych, dał moim dzieciom film, bajkę, a kiedy niania im to włączyła, to okazało się, że to film " bajka" dla dorosłych....bardzo się wtedy wzburzyłam...powiedziałam mu wiele przykrych słów...obiecał poprawę...obiecał...ale czy słowa dotrzymał ?

kiedy umarł Papież Jan Paweł II...tego dnia kiedy umierał, mój szef wysyłał mi sms-y : " Laura złe wieści...on ciągle żyje "..." Jestem na spotkaniu z kapelanem ogólnopolskich placów zabaw...on ciągle żyje"...robił też i innym przykrości...jedna z pracownic miała mamę w szpitalu...zadzwonił do niej i powiedział, że ma złe wieści...kiedy mi o tym opowiadała, płakała...wystraszył ją...myślała, że coś z mamą się stało.

...Kiedy Ojciec Święty odszedł....z tego Świata....

mój szef szalał z radości...i kazał nam pracować ...kiedy nawet galerie handlowe były zamknięte w dniu pogrzebu....i tutaj się pokłóciliśmy...powiedział: cyt . " dobrze, że ten śmieć zdechł, bo niczego mu nie zawdzięczam" ...i oberwał ode mnie....wzburzona wybiegłam z firmy...oberwał przy pracownikach : wykrzyczałam mu.....i ....zachorowałam....
chorowałam kilka miesięcy...utrudniał co tylko mógł ..nie dostarczał druków do ZUS-u , żebym nie dostała pieniędzy...skończyło się sprawą w sądzie....a że tam sprawiedliwości nie ma ( i zastraszał pracowników , więc trudno było cokolwiek udowodnić)...odpuściłam w którymś momencie...
ale kiedy był pogrzeb Papieża...nie mogłam do Rzymu pojechać, choć bardzo tego chciałam..jechały moje przyjaciółki...zostałam w domu...
i kiedy w telewizji pokazywano ostatnich Pielgrzymów, którzy wchodzą do Bazyliki ...zobaczyłam moje koleżanki...były jedne z ostatnich...którym się udało...i wtedy...to był odruch bezwarunkowy...podniosłam telefon i zadzwoniłam do Nich...i Agnieszka i Ewa...odebrały...już nie pamiętam której z Nich numer wybrałam....i wtedy zdarzyło się coś...co sprawiło, że łzy mi leciały bardzo długo....
Byłam tam przez chwilę, rozmawiając z dziewczynami słyszałam te odgłosy, słyszałam dźwięk z Bazyliki...odgłosy jakie są w takim ogromnym miejscu...i widziałam to jednocześnie w telewizji....
ja tam byłam...tą jedną chwilę...tak blisko MOJEGO PAPIEŻA....Mojego MISTRZA...




potem bardzo się moje życie zmieniło....

kilka dni po tym wydarzeniu miałam sen...śnił mi się Papież...
Stał na balkonie w centrum Poznania...na narożniku ulicy Libelta i Placu Cyryla...sprawdziłam potem ..tam nie ma balkonu....
wołał mnie...a ja biegłam...biegłam z ręcznikiem w żółto-białe paski...i podawałam MU, aby wytarł czoło...i pamiętam jak wtedy myślałam, żeby tylko ten ręcznik do mnie wrócił, żebym miała TAKĄ PAMIATKĘ...i wtedy we śnie Papież się do mnie odwrócił, uśmiechnął i dając mi trzy książki :
"Testament" w takiej czarnej oprawce
" Szukałem was "...małą książeczkę...

i jeszcze była trzecia duża książka...nie pamiętałam kilka dni jaki miała tytuł, kto jest jej autorem....
ale pamiętałam, że była gruba, w szarej sepii..krzyże...i czerwony krwią ociekający napis...

pierwsze dwie kupiłam w księgarni... byłam zaskoczona, że jest taka książeczka mała jaka dostałam od Papieża we śnie...ale chyba bardziej byłam zaskoczona, kiedy mimo wielu poszukiwań, odwiedziłam wiele księgarni...nagle w Pozperito koło domu zobaczyłam moja trzecią ze snu książkę....kiedy wracałam do domu płakałam, że udało mi się ją znaleźć...

Ma ona tytuł : "Gułag" a autorką jest Pani Anna Appelebaum....napisałam wtedy list do pani Anny....bardzo miło mi odpowiedziała....


Ojciec Święty, kiedy we śnie dawał mi te książki coś do mnie powiedział ...uśmiechał się...jednak ja nie pamiętam teraz co to było....wiem tylko, że mam coś z tymi książkami zrobić....

Dopiero nie dawno zrozumiałam co....
Ale o tym kiedyś....
Przeczytałam je...i to co mnie spotkało w życiu...czasami jest po to, że skoro pierwszy poziom nie wystarczy...wchodzimy na drugi....ja już na drugim zrozumiałam....wyciągnęłam lekcję....

wiem po co żyję i dlaczego tak bardzo kocham ludzi...
i dlaczego tak kocham dzieci....bo to szczególni ludzie....
wiem dlaczego kocham życie i dlaczego przeszłam piekło ..nie jedno ...i kto wie co jeszcze przede mną ?
wierzę, że już będzie tylko dobro...ale tego na pewno nie wiem...

a Wy wiecie ?

Kiedyś obejrzałam sztukę o Krzyżu....o tym , że każdy z nas go ma, tylko każdy z nas ma inny...
ważne jednak żeby ten krzyż nie był pusty ....Jak mawia ks. Jerzy Hajduga...w swoich pięknych wierszach..i Jego była ta sztuka...
Bo kiedy krzyż nie jest pusty....dajemy radę wszystko unieść...

w dniu mojej matury podszedł do mnie mój nauczyciel Pan Profesor  ....z Liceum z Drezdenka...i podał mi małą zieloną książeczkę....wyglądała jak dowód osobisty...
a w niej była dedykacja :
" Laurze Uczennicy Boga...pilnej..zdolnej" ks. Jerzy....

maturę pisałam na skrzydłach lecąc...
Kiedyś wcześniej dostałam inną...od tego samego księdza: " Lauro i Ty pisz "

mimo, że w szkole słyszałam od swojej nauczycielki, że nie potrafię pisać ...napisałam książkę :

" Korporacje czy obozy pracy w XXI wieku? "

Inspiracja przyszła po przeczytaniu GUŁAGU  Anny Applebaum....kolejny raz....i po tym co przeżyłam....

Kończę kolejną...o Nas..o ludziach....

więc kiedy ktoś mnie zapyta : Jaki wpływ miał Papież na moje życie ?

odpowiem tylko jedno :

Gdyby nie Papież Jan Paweł II nie byłabym kim jestem dzisiaj....resztę pozostawiam Waszej ocenie.

Dzisiaj Mistrzem na Ziemi dla mnie żyjącym jest Dalajlama...czytam Jego wypowiedzi..są piękne, bo uczy

MIŁOŚCI DO LUDZI I ŚWIATA

i oprócz tego poznaje na swojej drodze wielu ...może mniejszych formatem Mistrzów...nauczycieli...mniej znanych, ale takich którzy sprawiają, że moje życie staje się lepsze..że zmieniam siebie...i Kocham Ludzi i Świat mnie otaczający...

najważniejsze to zrozumieć....i zauważyć....

MIŁOŚĆ JEST WIELKIM DAREM....

 a tak wielu ludzi robi z tego komercję....niewłaściwy PR...

TYLKO SPÓJRZ INACZEJ....

Świat jest piękny a ludzie dobrzy...bo nikt nie jest z gruntu zły...czasami tylko sytuacje go zmieniły....

ale każdy ma swój krzyż....

mój nie jest pusty....a Twój ?

cudnego dnia ...wspaniałej niedzieli i cieszmy  się z NASZYM Świętym Papieżem....

TO DZISIAJ JEGO WIELKIE ŚWIĘTO :-)






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.