fb

niedziela, 16 marca 2014

wyjdź na deszcz !!! i się zakochaj !!!....





Nigdy nie wypadłeś ze strefy komfortu ? Serio ?

Szczerze ???...nie wierzę !!!

A kiedy wypadłeś to co czułeś ?
Strach, upokorzenie, bezsilność, smutek, przerażenie, ....

Czułeś to kiedyś ?
To wypadłeś ze swojej strefy komfortu ...wiele razy...
Czasami na krótko, czasami na długo, czasami to było mało bolesne, czasami bolało bardzo i trwało długo.

A ja Ci chcę pokazać teraz jak wyjść samemu poza swoją strefę komfortu.

Pomyslałeś, tylko po co ? Ona lubi ból i smutek i bezsilność ?

Nic bardziej mylnego...nie lubię .....................
Kocham życie i kocham ludzi i dbam , aby nie bolało, ale czasami trzeba samemu wyjść poza swoją strefę komfortu, bo może nas coś ominąć, albo czegos możemy nie zauważyć, albo zwyczajnie trzeba to zrobić, żeby zacząc jeszcze lepiej żyć !!!

Jak to zrobić ?

jest wiele sposobów na to :-)

Zaczynam dzień od kawy..najlepiej z mlekiem, ciepłym...lekko spienionym...to daje mi rozkosz poranka.
Zacznij dzień filiżanką zielonej herbaty...albo sokiem pomarańczowym...to zupełnie inne doznania.

Idę z moim najmłodszym Synkiem do przedszkola i całkiem nie dawno on mnie czegoś nauczył.
Idziemy zawsze tą samą drogą, podglądamy kwiaty na skwerku, liczymy ile nowych sie pojawiło, i czy już kwitną niektóre...Guzio nagle zmienia zdanie i mówi:
 -mamo, chodźmy inna drogą, tam z drugiej strony szkoły.
-ale , dlaczego ? nie zobaczymy kwiatków , a pewnie sa juz dzisiaj nowe ?
-mamo, ale zobaczymy inne kwiatki i tam jest plac zabaw i huśtawka
Kwiatków innych nie było, ale jak wiele się nauczyłam :-) z drugiej strony może być coś innego...ciekawego i dla tej drugiej osoby ważnego...więc warto zmienić czasami drogę...

Wychodzenie w szpilakch do pracy...są spotkania na które nie wypada inaczej, żeby nie być źle odebranym, żeby dobrze i pewnie się czuć, żeby pokazać czasami szacunek do drugiego człowieka, bo swoim wyglądem przecież i taki komunikat przekazujemy.
Opowiem Wam pewne spotkanie :
Przyszłam na 12.00 do Prezesa pewnej firmy...była 11.55. Zameldowałam się w sekretariacie i usłyszałam jak Asystentka prezesa mówi do Niego ( nadmienię było to nasze pierwsze spotkanie) :
-Panie Prezesie, Pani Laura z ....... przyszła.
-Pani Laura ma jeszcze 5 minut  !!!- głośnym i donośnym głosem odpowiedział głos zza ściany...a ja wcisnęłam się w fotel...
Po czym punktualnie o 12.00 wyszedł na korytarz człowiek ubrany w spodnie w kratke z mankietami ala "dzieci kwiaty", koszula ze "słowackim kołnierzykiem" i żółty, nie ....cytrynowy krawat z kaczorkiem Tweety...i na głowie ogromna burzą loków...
Ten Prezes to dopiero wyszedł poza swoją strefę komfortu !
Nie skomentowałam, nie pokazałam , że mnie cała ta sytuacja rozśmieszyła tak bardzo tylko powiedziałam:
-Panie Prezesie, widzę że się dogadamy w biznesie, bo i ja lubię niekonwencjonalne rozwiązania.
Rozmawialiśmy 2 godziny...współpracowalismy potem wiele razy...to był wspaniały człowiek...

Więc pomogło to że przekroczył schematy, wyszedł poza wszelkie normy.
Jak to nazywają profesjonaliści : wyszedł z pudełka. Dla mnie to i tak to samo, bo coś zmienił, nie powiela schematów...

Inny Prezes Banku, kiedy zadzwonił abym wpadła, a byłam na urlopie, kiedy przeprosiłam na wejściu, za mój strój nie biznesowy, zdjął krawat, marnatkę, rozpiał guzik w koszuli i zapytał, czy teraz jest lepiej i czy możemy kontynuować spotkanie. Jak widzicie i tak można i trzeba czasami.

Można w dwie strony podawać takie przykłady.Wszystko zależy od sytuacji.

Jednak czy kiedy zmienimy drogę do pracy , może nas potkać też coś nieoczekiwanego ? Coś co zmieni całe nasze życie ? Dokładnie tak !!!

Ludzie zmieniają swoje miejsce zamieszkania z różnych powodów, ale czasami choćby dlatego, że chcą być bliżej ukochanej osoby...bo czy kiedy mieszkają w dwóch krańcach Polski, to miłośc może rozkwitnąć ?
Zostawiają swoich przyjaciół, rodzinę, znajomych...wychodzą również poza swoją strefę komfortu.

Czy do tego potrzeba odwagi ?
bardzo wiele ...

Czy można przewidzieć efekty tej zmiany ? Z tym bywa róznie, raczej nie...choć wiemy czego się spodziewamy...a życie weryfikuje wszystko...

W zeszłym roku miałam pracę, która zaczynała przynosić dochody...nie takie jakich sie spodziewałam, ale jednak już coś sie działo. Pojechałam na NAC...poznałam Pawła....poznałam wielu ludzi, ale Paweł zmienił moje myślenie...Paweł wykrzyczał mi: " WRÓC DO PODSTAW, ODKRYJ SWÓJ TALENT, ŻYJ W ZGODZIE Z SOBĄ, RÓB TO CO KOCHASZ I Z TEGO BĘDĄ PIENIĄDZE !!!"

Po Nac-u zrezygnowałam z owej pracy...chciałam byc uczciwa...wiedziałam, że juz nie chcę pracowac jako handlowiec, ani rekrtutowac ludzi do pracy i szkolic ich na mega handlowców...wiedziałam, że ten etap juz za mną. Postawiłam wszystko na jedna kartę...zaczęłam tworzyć biznesplan i dążyć do swoich marzeń, bo tylko w ten sposób moge być szczęsliwa i spełniona.
Po drodze byli tacy co mówili: nie słuchaj !!! wychowujesz sama 4 dzieci, musisz miec bezpieczeństwo, musisz mieć na życie !!!...a nie miałam, byłam po wypadku i gdyby nie przyjaciele...to nie wiem co by było...
Nie było nocy, którą spokojnie bym przespała, nie miałam z czego zapłacić mieszkania, nie miałam czasami na chleb...sprzedawałam wszystko z domu..to tylko rzeczy...tak sobie tłumaczyłam...i tak jest...nie mam nawet grama złotej biżuterii, ale i bez tego można żyć...poprzednią zime przechodziłam w pantoflach, bo najpierw dzieci musiały miec buty...ileż razy miałam mokre nogi...i jaki wstyd, jak chowałam na spotkaniu buty, żeby nikt nie zauważył...Już nie wspomne o niczym więcej...ale wiedziałam, ze jak wrócę do domu i zrobie herbatę i przytule moje dzieci, to one nie moga widzieć mojego strachu..musza widzieć mnie uśmiechniętą i szczęśliwą...tak myślałam wtedy.
Życie jednak znowu wyrzuciło mnie z mojej strefy komfortu...miałam wypadek...nie mogłam pracować...
a dzieci ? Któregoś dnia najstarszy Syn, powiedział mi coś tak przykrego...i zrozumiałam, ze to był błąd, że trzeba z nimi porozmawiać, że muszą wiedzieć przynajmniej starsi , że nie jest mi wcale tak radośnie i lekko, że ból rozrywał mi serce i strach nie pozwalał spać w nocy...musiałam im opowiedzieć, najdelikatniej jak potrafiłam, że też czuję, że czasem trzeba popłakać i to nic złego, że nie jestem żadną twardzielką, tylko ich mamą ...czułą i kochającą i że bardzo trudno jest pogodzić to wszystko...zarobić na Nich, ale i mieć czas dla nich, żeby pograc z nimi w piłkę, iśc na rower, do lasu...i jeszcze potrzebuję czasu dla siebie...
Bartek to skwitował najlepiej:
-mamo, jak potrzebujesz popłakać, to powiedz, wtedy i nam kiedy coś sie nie uda, chetniej Tobie o tym opowiemy...
to była lekcja...
Zmieniłam wszystko...piekłam domki z piernika, żeby sie utrzymać..w międzyczasie jeszcze od kogoś niegodziwego czegoś ciężkiego doświadczyłam, ale to chyba po to, aby wiedzieć, że nie tylko korporacje niszczą ludzi, że mały przedsiębiorca może okazac sie także oszustem...tego też doświadczyłam.
I wtedy powiedziałm sobie dosyć !!! Potrzebuje pracy, ale nie za wszelką cenę !!! Poradzę sobie !!!
Nie chce oszukiwać i sprzedawać czegoś, co tym nie jest ! I nie pozwolę się poniżać i wykorzystywać !

Napisałam biznesplan i poszukałam kogoś, kto we mnie uwierzy...znalazłam kogoś kto znał mnie dobrze...i pokazałam pasję, determinację i moje marzenie...

i idę w tym kierunku...bo to dobra droga...a wiele razy chciałam zarobić na to marzenie...zmieniłam wszystko...i się dzieje...


Kuba, mój najstarszy Syn, kiedy dostał się do Kadry Reprezentacji Polski powiedział:
-mamo, dziękuję, bo nie pozwoliłaś mi sie poddać, a trzy razy chciałem zrezygnować...to ty dawałas mi siłę, wiedziałem, że jesteś blisko, wiedziałem, że we mnie wierzysz...i miałem Coacha..osobistego...

I ma go do dzisiaj, choć załatwiłam mu kogos jeszcze, bo inaczej to wygląda z pozycji matki...inaczej z boku...i trudno oddzielić emocje...a Coach powinien słuchać i delikatnie podpychać...wole jednak rolę mentorki względem mojego Syna :-)

Wczoraj napisał mi taki ciepły list...mój malutki Kubuś dorasta..staje się mężczyzną...i czasami tak wiele mnie uczy...

Każdy człowiek ma swoje zasady, ale czasem trzeba odpuścić, zmienić je...dlatego, że świat idzie do przodu. To jest także wychodzenie poza swoją strefę komfortu.

To jest jak z zadaniem matematycznym, wybaczcie porównanie :-)
Czasami trzeba zmienić perspektywę, jakis czynnik dołożyć, aby je rozwiązać.

W liceum miałam cel, wygrać olipiadę matematyczną. Codziennie rozwiązywałam 5 zadań z przewodnika dla nauczycieli...miałam cel i nie poszłam spać, dopóki tego nie zrobiłam.
Pewnego razu trafiło sie zadanie z geometrii, którą uwielbiałam po prostu, ale nie umiałam znaleźć rozwiązania. Była jedna dana w czworościanie foremnym i trzeba było zauważyć  jakąś zależność.
Odrobiłam inne lekcje..i nadal męczyłam sie z tym zadaniem...w końcu o 2-giej w nocy poszłam do garażu, znlazłam kondensatory po spalonym telewizorze Rubin i wyciągnęłam z nich kolorowe druciki...zbudowałam czworościan foremny i kolorowym kordonkiem zaznaczyłam przekątne...i od razu zobaczyłam zależność :-)

Zaspałam do szkoły...na historii, którą uwielbiałam uniknełam dwójki, bo kiedy Pan Profesor zapytał, co się stało? Nie wierzył, że się nie przygotowałam, wyciągnełam mój czworościan z teczki i uśmiechnął się i mi darował...dodał tylko, że to Historia jest Królową Nauk :-) ...a ja wiem, że Matematyka ...odpowiedziałam.

Ileż czasem potrzeba determinacji w dążeniu do celu...
Ileż razy trzeba wyjść ze strefy komfortu..zmienić myślenie...aby osiagnąć czasami nawet i to co nie zamierzone :-)..tak się czasami udaje :-)

Ćwiczmy na małych rzeczach...

Może to że pada deszcz, wcale nie jest powodem, aby siedzieć w domu ?

Załóż kalosze i idź do lasu...na spacer ...z dziećmi...i nawet jak trzeba będzie wstawić pranie po powrocie, to może komuś pomożesz po drodze, albo ktos do Ciebie się uśmiechnie...a może zwyczajnie nakarmisz kaczki, którym dzisiaj mało kto coś do zjedzenia przyniesie...i pooddychasz świerzym...leśnym powietrzem...

i po drodze wymyślisz wiersz....o deszczu...pewnie tak ktos wymyślił " deszczową piosenkę " :-)

no to wyjdź !!!!!! wyjdź na deszcz !!!!!! i sie zakochaj !!!! zakochaj się w deszczu :-)















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.