fb

sobota, 4 stycznia 2014

II POZIOM

Wybaczcie...złozyła mnie grypa...teraz chwilka, kiedy lepiej sie czuję...to troche Wam poopowiadam :-)

Obiecałam historię z agencji reklamowej, będzie ich kilka, ale nie dzisiaj. Przepraszam.
W świecie, gdzie pracuje się z Klientami, a zatrudnia artystów, bo przeciez grafik kompterowy, czy specjalista do marketingu, to musi byc ktoś wrażliwy i widzieć świat nieco inaczej, aby trafic, odszukać sposób dotarcia do tego własnie targetu.
Mam kilkoro przyjaciół w tej branży, z wieloma współpracowałam...ale o tym opowiem już niebawem, a dzisiaj temat gorrrrrący... z ostatnich dni...

Bardzo poruszyła mnie ta sprawa, więc pomyslałam, że to niezły przykład.
Pozowólcie , że na koniec skomentuję, dlaczego chcę abyście poznali tę historię.

Dzisiaj rankiem , nie tak wczesnym jak zwykle, bo miałam całą noc wysoką temperaturę, kiedy weszłam na FB przeczytałam tekst jednej z bratnich dusz:

Poziom drugi 

"Dwa anioły, kobieta biegnąca do pracy, strome schody…
- Popchnij ją, popchnij!
- Ale schody strome, zabije się!
- Przytrzymam! Ubezpieczam! Tylko nogę złamie – pchaj, mówię!
- Głupi jesteś??? Przecież musi do pracy zdążyć, trzy dni z rzędu się spóźniała!
- Owszem a teraz jeszcze posiedzi dwa miesiące na zwolnieniu, a potem ją wyrzucą.
- Tak nie wolno! Co ona bez pracy zrobi? Pensję ma dobrą!
- Pchaj, mówię, potem ci wytłumaczę, pchaj!

Te same anioły, autostrada, dwie kobiety w służbowym samochodzie. Jadą za ciężarówką załadowaną belami drewna.
- Zrzucaj kłodę, nie przeciągaj!
- Taką kłodą można zabić! Przecież jak trafi czołowo w szybę to obie zginą!
- Zrzucaj, mówię, odchylę tor lotu, tylko się przestraszą.
- Po co chcesz je straszyć???
- Potem ci wytłumaczę, nie ma czasu, za zakrętem będzie bilbord: „ZWOLNIJ!!! W DOMU NA CIEBIE CZEKAJĄ!!!”, zrób tak, żeby się tam zatrzymały.
- Obie płaczą, dzwonią do domów, okrutny jesteś!!!

Kolacja firmowa.
Dwa anioły, mężczyzna z obrączką, dziewczyna.
- Niech jeszcze wypije.
- Dość! Już jest pijany! Spójrz tylko, podrywa dziewczynę!
- Nalej mu jeszcze, niech pije!
- Żona w domu czeka, dwoje dzieci… stracił kontrolę nad sobą, dziewczynę ciągnie do hotelu…
- No i dobrze, niech się zgadza!
- Zgodziła się, poszli, cholera jasna! Żona się dowie, będzie rozwód!
- Ano, będzie awantura! I o to chodziło!

Zachód słońca. Dwa anioły.

- Ale praca stresująca!
- Witaj w pracy na poziomie drugim. Tutaj uczymy przez stres. Do wczoraj miałeś praktyki na pierwszym poziomie – uczycie tam przez filmy i książki, a tutaj mamy tych, komu już książki nie pomagają. Musimy ich wytrącić z koleiny jakimś zdarzeniem, stresem, szokiem – żeby się zatrzymali na chwilę, pomyśleli.

Pierwsza kobieta będzie siedziała w domu ze złamaną nogą. Znowu zacznie szyć, a jak ją wyrzucą z pracy, to będzie miała już pięć zamówień – nawet się nie zmartwi. Kiedyś już szyła, a teraz od 10 lat odkłada swoja pasję, uważa, że musi na państwowej posadzie pracować, że socjal jest ważniejszy od harmonii i szczęścia z zajmowania się ulubionym zajęciem. A z szycia będzie miała więcej pieniędzy plus zadowolenie każdego dnia.

Z dwóch kobiet płaczących na autostradzie jedna za tydzień odejdzie z tej pracy, wróci do domu, znajdzie pracę w swoim miasteczku, tam gdzie jej rodzina, mąż, dziecko. Urodzi drugie, zacznie studiować psychologię – te kobiety współpracują z wami na pierwszym poziomie.

- A zdrada? Czy zdrada może wyjść komukolwiek na dobre? Rodzina się rozsypie!
- Rodzina? Tam już dawno nie ma rodziny! Żona zapomniała, że jest kobietą, mąż pije, kłócą się, szantażują, targują się dziećmi. To długi proces, bolesny, ale każde z nich się czegoś nauczy. Żona wróci do waszych książek, zacznie żyć dla siebie, zbuduje wspaniały związek, będzie szczęśliwa, dzieci będą dorastać w miłości, bez awantur…
- A uda się zachować rodzinę?
- Jest taka szansa.

- Co za praca!
- Przyzwyczaisz się. Ważne, ze skuteczna. Jak tylko wytrącisz człowieka z jego strefy komfortu, to się zacznie ruszać! Większość ludzi jest tak skonstruowana.
- A jak i to nie pomoże?
- To mamy jeszcze poziom trzeci – edukujemy za pomocą straty. Ale to całkiem inna historia..." Piotr Mordkowicz. Przekład I.Z.


Zaledwie skończyłam czytać zadzwonił telefon. To mój przyjaciel. Pytał, czy moge mu pomóc, bo on chciałby pomóc naszemu wspólnemu znajomemu.
Oczywiście wstępnie sie zgodziłam. Kiedy dowiedziałam sie o co chodzi...nie zmartwiłam się, nie współczułam, a zwyczajnie się wściekłam...

Nakrzyczałam na przyjaciela, że ciagle cholera pomaga ludziom, a sam potrzebuje pomocy ! Że nie można pomagac innym, dając się wykorzystywać ! że wreszcie ma pozwolić tym ludzion sięgnąć ich własnego dna, bo inaczej ciagle będą na 2 poziomie, a mogą wejść na 3 poziom !


Nie rozumiał, o czym ja mówię...


przeczytałam mu tą opowieść i wysłałam aby czytał ją tak długo, aż zrozumie, że krzywdzi wiele osób wokół siebie, myśląc że pomaga i że siebie i swoją rodzine krzywdzi najbardziej... 


a historia jest taka ;


Pan Kowalski został prezesem Firmy O. Decyzje i tak zależały od pomysłodawcy, on jednak nie chciał być prezesem. Mniejsza o to dlaczego, ale prezes O zarabiał kilkadziesiąt tysięcy miesięcznie. Tak się złożyło, że sie zakochał, Żona , dziecko i piękny dom pod miastem.

Och jakże on nos zadzierał. Pamietam jak mi zadzwoniła jego asystentka, abym kupiła dla pana prezesa etui w kolorze białym, ze skóry do nokii 8800 gold, bo tamto się przybrudziło i wygląda nieestetycznie. Zawiozłam, bo każdy Klient to był Klient i taka prośba nie była dla mnie zbyt wygórowana, choc była fanaberią.
Pewnego dnia  firma O rozpadła się na kilka małych firm...dyrektorzy sie podzielili i to juz nie ważne ani jak sie to stało i kto sie do tego przyczynił, ale z firmy która była number ONE, nie został kamień na kamieniu...

Prezes , a własciwie były prezes firmy O nie miał widać zbyt wiele oszczędności bo natychmiast wyprowadził sie do wynajetegp mieszkania ,bo dom nadal był banku, był na kredyt.

Ludzie kiedy tracą pracę reaguja różnie. Jedni szybko sie zbierają i szukają czegoś nowego , a inni działaja taktycznie, traktuja to jak szanse na jeszcze lepsza prace, są i tacy którzy otwieraja własny biznes, ale tez i tacy co siedzą i płaczą....i spadaja po równi pochyłej... 
Co jest jeszcze gorsze od tego ?
To , że wszyscy sa winni ich sytuacji, tylko nie oni sami, to że uważaja, ze wszyscy maja im pomagac, bo oni sa biedni, to, że nie umieją się przestawić z mercedasa do malucha, bo takie sa realia. 
Objawia się to w wieloraki sposób. Mieszkają w wielkim domu , choc ich na to nie stać ( wiem jak to jest , bo wiem jak były mąż rozpaczał, że zdecydowałam sie przeprowadzic do mieszkania z domu, aby zmniejszyc koszty...a on tam miał kominek i był potrzebny, bo w nim palił...). Inny objaw to starają się życ tak, jakby się nic nie stało....a należy jak najszybciej ograniczyc koszty ( tez to wiem, bo sama to przerobiłam, jestem praktykiem).
Najgorzej jest z dziećmi, bo zmiana szkoły, przedszkola, czy brak zajęć dodatkowych, to porażka, a dzieciom to wcale nie wiele zaszkodzi o ile wogóle, bo i one ucza sie tez , ze skoro jest taka sytuacja, to trzeba to przyjąc jak jest i zaczynają z czasem ( to żmudny proces) , ale zaczynają dostrzegac inne wartości i taka sytuacja je ubogaca wbrew pozorom. Wiedzą , że ważniejsze jest być niż mieć... 
Rodzina prezesa O nie była skłonna się do niczego przestawić, a i On sam nie zrobił nic aby poprawic ich byt. Bardzo długo nie pracował, albo inaczej chodził do pracy, ale nie zarabiał. Jego Żona popadła w depresję, łącznie z wizytami u psychiatry. Od ponad roku słyszę, ze stracą daach nad  głową , bo nie płacą, ale oni zamiast starac sie zarobic, wynająć kawalerkę, to musieli mieszkać w szeregowcu z ogródkiem, bo malutki ma piaskownicę...ech...
Dzisiaj alarm, bo mają 3 dni na wyprowadzkę... zalegają ponad rok...
Wysłałam im opowieść z poziomu II.
Adam oddzwonił do mnie od razu i że może znam kogoś kto by mu pomógł , może w zamian za opiekę lub za małą opłatą....
Narzekał, że właściciel krzyczał na jego Żonę, że płakała, ze wymiotowała ze strachu, że synek płakał...pod stołem...

myślał, że będę mu współczuć...pomylił się...


zapytałam go :


-Adam, a kto jest temu winien ? Czy to nie Ty jesteś głową rodziny ? Czy to nie od ponad roku wiesz, że nie stać Cię na dom w którym mieszkasz??? Czy nie czas znaleźc pracę i zadabać o rodzinę? Czy nie czas pójść po pomoc do psychologa, bo dziecko macie i ten strach i niemoc i jemu się udziela???

Milczał....a po dłuższej chwili powiedział :
- ja mam kilka godzin, teraz każda sekunda na wagę złota...więc sorry ale muszę szukać...
- Adam, możesz biec, możesz biec szybciej, ale czy dobiegniesz do celu??? Dlaczego nie słuchasz co chcę Ci powiedzieć ? Nie dopuść, abyście weszli na 3 poziom!!!!

Wysłałam mu ta opowieść. napisałam też, że nie ma prawa własciciel ich eksmitować do 31 marca, bo mają małoletnie dziecko. Prosiłam, aby usiadł i zrobił plan jak wyjdzie z tej sytuacji krok po kroku i jak zadba o tych których kocha...


Zadzwoniłam też do mojego przyjaciela i przypomniałam, że ma zakaz pomagania komkolwiek...dopóki sam nie wstanie ...


Pomagac też trzeba umieć. Czasami litując się szkodzimy tej osobie. Człowiek, który nie ma planu, który żyje tylko obwinianiem innych , a sam jest ofiarą, stacza się w dół po równi pochyłej...


Najbardziej pomagamy , kiedy podpowiemy jak to poukładać, czasem usiądziemy i potrzymamy za rękę, albo po prostu będziemy tuż obok ( miałam tak z napisaniem pozwu, codziennie zabierałam sie do tego jak do jeża, ale poprosiłam koleżankę, aby tylko była, nic nie mówiła, siedziała, czytała książke, ale była, wtedy to napiszę ...i tak było), czasami możemy pomóc w inny sposób, jest ich wiele, to zalezy od potrzeb, ale nie jest pomocą pomoc, kiedy sami nie mamy, a finansujemy innym życie...bo nie umiemy odmówić...To jest tak jak ze zwolnieniem pracownika, czasami wyrządzamy mu przysługę, bo jest nie wydajny i nie lubi swojej pracy, a nie potrafi tego zmienić...podejmując taką decyzję dajemy mu szansę na lepsza pracę...choc na poczatku dla niego to może tak nie wyglądać...


Dzisiaj wysłałam Adamowi adresy miejsc, gdzie przyjmą go z rodziną, na kilka dni, gdyby coś się zdarzyło, ale tam go zmusza do pójścia do pracy i to szybko...wysłałam mu tez adresy kilku poradni...gdzie pomagają wyjśc z tego stanu w którym się znalazł...


Jutro zadzwonię i zapytam jak sobie poradził...ale to wszystko...On musi to przeżyć sam...bo to jego życie ...


Rozmawiałam z Nim kilka miesięcy temu i kiedy pytałam go jak ma zamiar poradzic sobie z tą sytuacją, to odpowiedział, ze uratuje go spadek albo wygrana w totolotka... i nadal nic się nie zmieniło...


Z jednej strony jest mi go żal i całej rodziny...dobrze wiem jak jest ciężko kiedy nie ma na chleb...kiedy człowiek wyprzedaje z domu wszystko po kolei...za grosiki, ale z drugiej strony jak nie sięgną tego to nie wstaną...


Ja od października mam plan i krok po kroku go realizuję, nie poddaję się w sądzie, stawiam czoła przeciwnościom. Moje dzieci zrozumiały, że nie ma na nowe ubrania, ale chodza ubrane, nie ma na szynkę codziennie czy kotlety, ale nie chodzą głodne...to nie przeszkadza im dobrze się uczyć, mieć osiagnieścia w sporcie itd...bo to wszystko zależy tylko od ich chęci i determinacji do tego, aby coś osiagnąć.

jak to mój Bartek powiedział: mamo, ja będę lekarzem, bo zawsze będę bogaty i wybuduję Ci dom w górach ...
Ma chłopak cel. Kubuś chce byc Mistrzem olimpijskim i codzinnie 4 godziny treningu, bo ma cel jasny i wiem, ze nic go przed tym nie zatrzyma...nie ma na mięso codziennie, a On musi jeśc dużo białka, to uzupełnia to innym białkiem, serami, jajkami i wieczorem gotuje dla siebie posiłek na kolejny dzień.

Wszystko inne jest ważniejsze niż to czy ma się luksusy, ogromny dom i extra auto...bo niestety bardzo często tam gdzie to jest, nie ma miłości, bliskości, zaufania, ludzie żyją w jednym domu, a nic o sobie nie wiedzą... żyją obok...


Pomagajmy innym, ale pomagać też trzeba umieć...

















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.