fb

niedziela, 27 lipca 2014

bezinteresowność...dobro...i to co mnie otacza ostatnio....

" i dobro powinno być dobrze wyważone i drzewa się łamią pod ciężarem owoców"
                                                                                                                 Burlescu


dziwne rzeczy się dzieją ostatnio ...tuż obok...
przekonuję się tak wyraźnie i namacalnie jacy są ludzie...
Byłam w mega trudnej sytuacji...nie dałam na czas ludziom wypłaty i ....okazało się, że są jak gąbka...
czasami z nich wylatuje woda, czasami zapach a czasami gówno ...zwyczajnie...
Ludzie przyciśnięci do muru pokazują kim są...i nie ważne , że niby wcześniej rozumieli i sami mówili, że tak będzie....potem odwrócili role i ...atakują...

Hmmm...miałam w życiu różne sytuacje...kilka razy zeszłam poniżej poziomu...do tzw. katakumb...bo ktoś lub coś sprawiło , że nie można było inaczej...
Jak trudno jest wyjść...wstać...podnieść głowę...jak potem zauważa się grosiki na drodze...bo ciągle się chodzi ze spuszczoną głową...
Niektórzy nawet próbują straszyć...tylko to wtedy działa, kiedy ktoś się boi...a ja się nie boję...
bo kiedy nauczysz się chodzić nocą po ciemnym lesie, to czy potem wystraszysz się kiedy ktoś zgasi światło? Albo kiedy straszy ?
O NIE !
Ja nie boję się nikogo...potrafię się bronić....i jak mawiają Ci co mnie znają dobrze...lepiej nie mieć mnie po drugiej stronie....bo wybaczam , ale nigdy nie zapominam...
Tak jak nie zapomnę przez kogo straciłam pracę...2 razy...tak nie zapomnę kogoś, kto oczernił mnie przed rodziną...tak samo nie zapomnę nikogo kto mnie okradł, nie ważne czy w domu czy w firmie...ani nikogo kto okazał się nie tylko nielojalny, ale nakłamał aby siebie wybielić na moim tle...kiedyś zapłaci za to...

I nie będę jak Hrabia Monte Christo...bo po co ???
Ludzie, którzy tak postępują dostają prędzej czy później zapłatę...od innych....więc nie warto się babrać...
lepiej spokojnie żyć...dalej :-) i uśmiechać się do życia....

wybaczyłam wszystkim...i wszystko...ale gdyby trzeba było to się nie zawaham...jestem jak lwica...walczę o swoje...

Ci sami ludzie wracają...przychodzą teraz po wypłaty i ...różnie się zachowują...większość udaje że nic się nie stało...niektórzy nawet mówią, że nie mają pracy...że nie tak łatwo znaleźć...i dobrze...może teraz docenią co stracili...inni szukają wytłumaczenia...a jeszcze inni nie mogą w oczy spojrzeć...nie potrafią wytrzymać mojego wzroku....

a gdzie była ich lojalność ? zaufanie ??? pomoc w utrzymaniu firmy ???

są i tacy...którym pomogłam i dostaję kopniaki...ale żeby nie zabrzmiało kolokwialnie, że mam to w dupie, to mam to w nosie...razem z katarem...wysmarkam i po wszystkim....Ci co mnie dobrze znają wiedzą jaka jestem a innym nie będę i nie chcę niczego udowadniać...bo po co ???

niestety dobroć i bezinteresowność to ostatnio wymarłe cechy...

podam przykład:
przychodził do firmy pewien chłopiec...co sobotę pytał co będzie jakie warsztaty itd...chciałam mu nawet pomóc...pierwszemu z fundacji...bo ma talent...maluje...cudnie...a w domu jest ich dużo...

okazało się, że chciał tylko kasę na części do deskorolki...przyjrzałam się rodzinie....na fb można sporo zobaczyć....i już wiem, że nie będę mu pomagać....

Popsuł to...stracił moje zaufanie...jeszcze do tego mnie obraził...więc jak tu mówić o przyjaźni i pomocy ?

Nie wyniósł tego z domu...i nie chcę i nie mogę mu pomóc....

Za to kiedy pomagam innym dzieciom w fundacji...albo ostatnio Synkowi mojego przyjaciela z Orange ....to czasami jest mi aż głupio, jak Ci ludzie potrafią być wdzięczni...mimo że ja tego nie oczekuję...
to pamiętają aby podziękować za serce ...za czas...za miłość...

więc jak to jest ?

Ano tak, że ludzie są różni...jedni żyją miłością....inni żądzą zemsty...jeszcze inni pokorą...

ja wybieram miłość...

i mimo, że życie stawia mnie w różnych sytuacjach....to się nie zmieni...choć umiem się bronić i nie zapominam...

Mimo tego całego syfu na ziemi...będę sobą...oczywiście zbieram dokumenty...kopiuję oplucia , kiedy mnie opluwają i czasami ich używam, tak jak ostatnio....ale tylko na  życzenie plujących...sama nie zaczynam...

To tak jak z dziećmi...nie uczę ich bić nikogo...ale kiedy ktoś je zaczepia to zawsze mówię : wtedy tak przywal, żeby na długo lekcję zapamiętał...nie zaczepiaj, ale broń się !! toi już nie czasy aby nadstawiać drugi policzek...

tak samo jest z dawaniem i byciem dobrym...

trzeba wyważyć....ile i komu....bo można zrobić większą krzywdę...to nie jest wcale takie proste....

i jeszcze dodam tylko o bezinteresowności....

jeśli ktoś Ci coś daje, tak po prostu, pomaga...to nigdy już nie myślę, że jest to bezinteresowne...

Nie wielu jest bowiem ludzi, którzy pomagają tak po prostu...choć znam takich...

Ja też się do nich zaliczam...czasami,...choć tez nie zawsze...czasami pomagam bo tak trzeba, czasami bo wypada...choć mało się ze zdaniem innych liczę...tak już mam...czasem jednak chodzi nie o moje dobro a dobro wyższe...wtedy pomagam bo tak trzeba...ale najchętniej kiedy kocham...i to nie raz była moja zguba...
postanowiłam zatem pomagać dzieciom które kocham..które są chore...i to robię bezinteresownie...

Mężczyźni...tylko moi dwaj przyjaciele pomagają bezinteresownie i zawsze byli kiedy powinni...a inni cóż...
potrzebują zawsze pomocy...prędzej czy później tak jest ...to tylko kwestia czasu...
Ponieważ jednak wiem o tym...nie ufam..nie angażuję się ...obserwuję i ...oto jest ...

Życie to kwestia wyborów....

wybierajmy właściwie...codziennie się o to modlę...o mądre wybory i decyzje...

tyle o bezinteresowności i pomaganiu...taka refleksja dzisiaj....

przyszła sama...

dobranoc :-)


to tak jak z tą szklanką herbaty w chorobie....czasami jest a czasami nie ma nikogo, kto może ją podać...

ja mam dzieci...

i zawsze ktoś jest przy mnie :-)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.