Wbrew temu co zamierzałam okazało się, że jak zwykle życie płata nam czasem figle...i to co zamierzamy...może nas samych bardzo zaskoczyć...
Niby nic odkrywczego nie napisałam, ale jednak zaraz Sami zobaczycie i zrozumiecie...
Słyszeliście kiedyś, że zwierzęta w domu mają swoją rolę ?
One też mają nas czegoś nauczyć ?
hmmm....
pewnie teraz się uśmiechacie...myślicie : Jak to ????
a może już wiecie to co ja dzisiaj odkryłam :-) i tylko kiwacie porozumiewawczo głową...
bo wiecie...
Napisałam Wam kiedyś, że to nie tak, że tylko my wychowujemy nasze dzieci, ale że to One są naszymi nauczycielami...najlepszymi jakich mogliśmy dostać...i to jest najprawdziwsza prawda...
ja mam takich czterech w domu...Dwóch gniewnych i przebojowych dwóch spokojnych poukładanych...choć....ostatnio i to się zmienia...z wiekiem....
tak obserwuję...zmienia i to bardzo....mam co obserwować ...w końcu mam 3 Nastolatków :-) o jednego Przedszkolaka....oj obraziłby się ...już broni siebie, ze On jest w zerówce :-) hi hi
i moich Chłopaków ...w końcu moje dzieci...wychowuję na silnych mężczyzn...i takich, których uczę jak się dba o Kobiety....
przynajmniej tak mi się wydaje...czy tak będzie ...czas pokaże...
to trudne zadanie...
ale wracając do meritum :
Jeden z moich Synów kocha króliki... i nie potrafię mu odmówić kolejnego, bo zawsze kiedy o Niego prosi to kontraktuje to ze mną....sama Ich tego nauczyłam...hi hi
od małego jak zaczęli chodzić do szkoły były w naszym domu różne systemy motywacyjne...a to najpierw baloniki i rysowaliśmy na nich uśmiechy albo krzywe buźki, które można było zamienić w bomby, bo się ich bali...więc szybko naprawiali błędy, a to później tabelka z planem , co dokładnie kto którego dnia robi i za co są punkty dodatnie a za co ujemne ....i potem od tego zależało kieszonkowe...albo go było brak...czasami 2 miesiące...i wracało grzeczne dziecko znowu...
Poza tym kontraktowaliśmy szkołę...co roku we wrześniu semestr i koniec roku, ustalaliśmy poprzeczkę, każdemu indywidualnie i nagrodę..w ramach rozsądku...ale jakąś fajną konkretną...i zawsze ją otrzymywali jak się wywiązali....podpisywaliśmy na piśmie kontrakt...za każdym razem...
nauczyłam..no cóż...Bartek każdy konkurs kontraktował kolejnym królikiem...i co jakiś wygrał...co kolejny królik przybywał...
teraz czasem kontraktuje klatkę, albo inne rzeczy, bo mamy ich już 4 sztuki..każdy inny...
w tym roku wystartował w 6 konkursach i ....przeraziłam się...w trzech jest już w fiale wojewódzkim...zakontraktował nową klatkę dla królików jedna duża...i wycieczkę do Hiszpanii...och jak dobrze...
Zwierzęta w naszym domu zawsze były...
Jak dzieci były małe hodowali rybki, świnki morskie , chomiki, papugi..ech ...a teraz mamy 4 króliki i myślałam, że to koniec...
O NIE !
Kaju wymyślił, że chce mieć psa...od 2 lat mnie męczy o niego....
postawiłam warunki...nie dotrzymał kontraktu...i go nie ma...
Teraz i kilku tygodni prosi tak bardzo...widzę jak czasem z domu wybiega, kiedy sąsiadka wychodzi ze swoim...On go prowadzi i z Nią idzie...pomyślałam, może jednak ???
Zawsze jednak rozsądek bierze górę, kiedy pomyślę, ile będzie z tym psem obowiązku, jak trudno wyjechać na wakacje...jak wiele jest zachodu z królikami, a co dopiero z psem...
i to decyzja na przynajmniej 10 najbliższych lat... jak nie więcej...
wpadłam na pomysł... powiedziałam Kajowi , ze ma za swoje pieniądze kupić smycz...i przez 2 tygodnie codziennie wychodzić ze smyczą na dwór, tak jakby chodził z psem i o tych porach co trzeba i na tak samo długo....
Na smycz uzbierał, ale mi powiedział, że to nie to samo...nie ta sama frajda...itd.
pomyślałam : TRUDNO....
aż tutaj wczoraj koleżanka mówi, że jedzie do Szczecina ...
a ja jakby ktoś za mnie zapytał , zapytałam, czy nie zostawiłaby nam swojej Daisy ???
w końcu jesteśmy w domu....i sprawdziłabym jak się Kaju nią zajmie....
Zgodziła się i pieska zostawiła u nas....
To co zrobiła ta mała biała kuleczka ....całkiem mną zakręciło....
Kaju wychodzi z Nią prawie co godzinę...żeby tylko polatać...i pokazać kolegom...i cały czas do niej mówi..a Mały Guziczek kładzie ją na derkę, przytula, głaszcze, nawet oddał jej ukochany kocyś...
Przyznam się, że i mnie cała ta sytuacja przerosła....i ogromnie zaskoczyła...
Ta Mała Istotka tak szybko zdobyła moje serce...
chodzi za mną krok w krok...
patrzy tymi oczkami...i w nocy spała obok mojego łóżka...a rankiem...na kołderce...pełne zaskoczenie...nigdy wcześniej bym na to nie pozwoliła....
i dzisiaj....kiedy cały dom usnął....
kiedy Maluszek zasnął podczas czytania "Karolci "...kiedy pomyślałam, że jak byłam taka jak On....
miałam tyle marzeń....i też bardzo chciałam mieć taki czarodziejski niebieski koralik, który spełnia życzenia .....zrozumiałam coś bardzo ważnego....
że to przecież od nas Rodziców zależy, jakie będą nasze dzieci...
że to przecież my im pokazujemy jak mają zdobywać szczyty....
że to my Je uczymy marzyć...i pomagamy spełniać życzenia i pragnienia...
i jak potem One pamiętają....kiedy któreś udało się spełnić....
od tego wszystkiego tak wiele zależy....
Kim będą i jak będą stawiały opór wiatrom i czy będą potrafiły przetrwać sztorm i czy będą umiały będąc na " wyspie Bali dobrobytu" dalej sobie wyznaczać cele..i zmierzać do nich....
Potem przyszła taka refleksja...że przecież mnie cały czas hartowano celowo jako dziecko, do tego, abym była silna w życiu i jestem...nie jeden z moich znajomych się o tym przekonał....
owszem miałam czas bezsilności, ale i on był potrzebny, najważniejsze że się z niego wyrwałam...
zrozumiałam lekcję, choć była bolesna tak bardzo...ale była...i wstałam...silniejsza niż kiedykolwiek...
więc pomyślałam sobie, że miałam sprawdzić Kaja, jak się zajmie pieskiem, a sama o nim zamarzyłam w naszym domu...
i będę tym Niebieskim Koralikiem, który to marzenie spełni...już nie jednego chłopca, ale kilku ...
i swoje...
hmmm...
bardzo miło jest spełniać czyjeś marzenia....
ja od dawna jestem niebieskim koralikiem :-)
spójrzcie na link do bloga :-)
nawet jedna z moich firm tak się nazywała....
loginy...itd...wszędzie KORALIKBLUE.....
i uwielbiam turkusowy kolor...drugi po czerwonym....
i moje motyle MORFO ....tez są turkusowo-niebieskie...
jak niebo...
takie nad Oceanem...widziałam...w Portugali....
i nawet drzewa były z niebieskimi kwiatami....
to widok z FARO...
podróże to moje marzenia...i wszystkie je spełnię...mam długą listę....
a piesek...no cóż....to już postanowione....
Mamy fajną Ciocię, która rozmawia ze zwierzętami, kocha konie i psy i....i obiecała, że nam psiaka dla nas znajdzie...
a to mój niebieski koralik:
kiedyś wypadł z naszyjnika mojej Babci....a może tez się sam do mnie skądś przykulał ?
dwa lata temu dostałam od Mojej Przyjaciółki Basi małe pudełeczko...takie jak od pierścionka...
był na nim napis :
NA SZCZĘŚCIE
a w środku była kuleczka kolorowa ..taka dunia....
uśmiechnęłam się wtedy do siebie....Basia wiedziała, że potrzebuję uwierzyć, że wszystko może się udać....i uwierzyłam...zrozumiałam metaforę...
więc dzisiaj pomyślałam sobie, że każdy z nas przypomina sobie tak róże sytuacje z dzieciństwa...
ja staram się pamiętać te dobre....
i miałam wtedy takie hobby...zbierałam kolorowe kamyki i szkiełka....
i zakopywałam w szkatułce pod krzewem jaśminu...może tam są do dzisiaj....? KTO Wie ?
To były moje najcenniejsze skarby....
Teraz jestem dorosła i bardzo lubię robić innym niespodzianki...
pomyślałam więc o takiej akcji:
Kupcie pudełko kuleczek duni:
i częstujcie nimi Tych..co chcą coś w swoim życiu zmienić....
a najlepiej jeszcze pomyślcie :
Kto z Waszych Znajomych potrzebuje wsparcia...podniesienia skrzydeł...i dajcie mu taki
KORALIK NA SZCZĘŚCIE...
nie musi być niebieski.........niech będzie kolorowy jak tęcza, która niesie nadzieję.....
jutro idę do jubilera i poproszę o 3 pudełeczka....albo 5....i wyślę taki kamyk tym Osobom,
które wiem, że teraz potrzebują uwierzyć...że będzie lepiej....
i Wy to samo zróbcie....
to co dajemy wraca...zawsze...tylko w większości od innych osób....ale nie oczekujmy....to będzie wtedy prawdziwe i szczere....
to jest MOC....to jest dobra energia...to jest PIĘKNE SERCE, które wiem, że Macie....
moje jest szmaragdowe...
jak to znalezione w Internecie...
a dlaczego jest takie ???
za kilka dni Wam opowiem...bo sami nie zgadniecie :-)
choć....Ci co mnie dobrze znają ....kto wiem, może zgadną.....?
uwielbiam szmaragdy....
choć twarda jestem jak diament....ale Ich nie ma w kolorze zielonym....
a ja tak kocham kolor wody w Oceanie..tuż u wybrzeży Portugalii...
...
chyba znowu czas wybrać się w podróż....
choć na razie we śnie....
idę zatem pomarzyć...
a Wy ? jutro do sklepu po koraliki kolorowe....obojętnie jakie....
i sprawiajcie innym radość....bo tym samym sprawiacie ją sobie :-)
tak jak Mały Kudłacz obok mnie...wzięty z zupełnie innego powodu, niż sama byłam w stanie przewidzieć....
znowu dostałam lekcję...
dziękuję i jestem wdzięczna Wszechświecie.....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.