PACTA SUNT SERVANDA -
UMÓW NALEŻY DOTRZYMYWAĆ
Taniec na pogrzebie matki
Urodziłam się rasowym
handlowcem, dlatego kochałam swoją pracę. Pracowałam dla Firmy X
sprzedając telefony komórkowe. Jak już czytaliście - od pierwszej chwili
odnosiłam spektakularne sukcesy...
Po kilku latach aktywności na
stanowisku Managera Klienta Przedsiębiorcy 1 kwietnia 2009 roku uruchomiłam
własny Sieciowy Punkt sprzedaży komórek. Zostałam tzw. Sieciowym. Zatrudnił
mnie Autoryzowany Dealer SRAMAN Marian Nowak. Podpisałam z nim umowę -
sformułowaną i sygnowaną przez Firmę X.
Od prezesa Nowaka pobierałam towar, to on rozliczał moje zarobki
i wypłacał prowizje. Jako mój agent, zobowiązany był wspierać moją Sieć. W
Firmie X każdego Autoryzowanego Dealer’a dotyczył wynikający z regulaminu
warunek pomagania podległym Sieciowym. Tymczasem mister Nowak zafundował mi
off-road bez trzymanki!
Przed przejściem na „swoje” długo pracowałam w SRAMAN-ie. Mocno
zaangażowana nie miałam czasu na refleksje. Nie spostrzegłam, że pan Nowak to
cyborg z eurówkami zamiast źrenic! Żądał coraz większych i większych zysków,
nie dostrzegając człowieka. Pojęcie partnerstwa w biznesie było mu obce. Namówił
mnie do otwarcia działalności gospodarczej, żeby zredukować koszty własne.
Skąpił nawet na papier do drukarki! Nie zależało mu, jak głośno deklarował, na
moim rozwoju. Nie przyjmował do wiadomości regulaminowej i moralnej
odpowiedzialności za podlegających mu ludzi. Nawet, jeśli byłam jego najlepszą
„maszynką do robienia pieniędzy”...
Każdy patrzy na świat subiektywnie. Będąc „ludzka” myślisz, że
twoi współpracownicy są podobni. Dziś wiem, że aby trafnie ludzi oceniać,
potrzebne jest doświadczenie. A zdobywanie go boli, oj boli!






Wynajęłam funkcjonalne biuro i wyposażyłam we wszystko co
potrzebne do sprzedaży (m.in. w komputery). W leasingu nabyłam samochody - do
użytku handlowców. Żeby zostać Sieciowym trzeba zainwestować. Wcześniej w
Firmie X zarabiałam po 40, 50 tysięcy
miesięcznie, dlatego inwestycja we własną Sieć była oczywista. Wydawało
mi się, że to kolejny krok rozwoju. Własna firma była naturalną konsekwencją
posiadanego doświadczenia i wcześniejszych osiągnięć. Chciałam mieć aktywa i
bezpieczeństwo w razie choroby czy też innych przeciwności. Wiedziałam juz jak
to jest, bo kiedyś dwa lata mieszkałam z synem w szpitalu, a potem sama
...byłookres kiedy nosiłam kolorową chystkę...więc wiedziałam , że bywa
różnie...
Jako szefowa Przedstawicielstwa Sieciowego podpisałam umowy z
zrekrutowanymi handlowcami. Zbudowałam prężny zespół. Osobiście nauczyłam go
efektywnej sprzedaży i wdrożyłam w obowiązki. Moi handlowcy podlegali mnie i
dyrektorowi z centrali w regionie - Tobiaszowi Faraonowi. To on odpowiadał za
prawidłową sprzedaż tj. znajomość aktualnej oferty, przestrzeganie procedur,
itp.
Tutaj muszę wspomnieć o sprawie, która w tej historii powróci
jeszcze cuchnącą czkawką! Przedstawicielstwo Sieciowe otworzyłam za środki
przeznaczone na polepszenie warunków lokalowych własnej rodziny.
Zrezygnowaliśmy z mężem z zakupu mieszkania, (które już nawet zadatkowaliśmy) i
całą tę sumę zainwestowałam we własną działalność gospodarczą...biuro i
narzędzia...dla ludzi...
Jak już napisałam, „na swoim” wystartowałam 1 kwietnia. Żeby
otrzymać premię musiałam zrealizować przyjęty wcześniej plan. W firmie X premie naliczano kwartalnie. Pod koniec
miesiąca - 29 czerwca otrzymałam informację, że sprzedane aktywacje telefonów
mają status „poszło do magazynu” , co daje pewność, że w bieżącym miesiącu
zostaną zaktywowane i rozliczone. Do lipca z satysfakcją twierdziłam, że
wykonałam z zespoleni plan kwartalny. Szykowała się świetna premia, aż tu nagle!... Ktoś sprzedane przez nas
aktywacje w Centrali FIRMY X bezprawnie zatrzymał aby weszły dopiero 4 lipca,
140 sztuk aktywacji!
W
pierwszej chwili pomyślałam, że zawiódł system komputerowy... Niestety, było to
działanie celowe. Dość szybko dowiedziałam się kto mi to zrobił. Ten koleś upił
się i z dumą rozpowiadał jak to on mnie załatwił... Mowa o Adamie N.( a to taka
jedna z akcji z Czarnogóry kiedy nago kąpał się w fontannie).
Na orżnięcie mnie z należnych prowizji „pracowało” minimum dwóch
„kolegów”. Nowak szef SRAMAN-u, któremu podlegałam, na dzień przed sprzedaniem
przez nas owych 140 aktywacji, sprzedał aż 800 aktywacji ( zrobił to mega
handlowiec ze Śląska) - czym wielokrotnie przekroczył plan. Dlatego (prawdopodobnie)
namówił Adama N., by „puścić" tylko jego 800 aktywacji, aby to SRAMAN
odebrał wszelkie możliwo premie. Nowakowi było nie na rękę. aby moje 140
aktywacji zostało zaksięgowanych, gdyż musiałby wypłacić mi 50 rys. Premii kwartalnej.. A
kiedy nasze 140 aktywacji weszło dopiero w lipcu - (na następny kwartał), to 50
tys. zostało w kieszeni, prezesa Nowaka. Proste? Jak drut!
Na skutek tego co się stało i
co zostało zaplanowane i przeprowadzone przez grupę ludzi, również z Centrali
Firmy X, moi ludzie stracili posiadane
kategoryzacje , czyli uprawnienia do odpowiednio wysokich prowizji. Oznaczało
to, że przez kolejny kwartał będą pracować na pozycji najniższej - jako początkujący sprzedawcy za conajmniej
30% mniejsze prowizje!

Wreszcie, jeden z moich handlowców wściekł sie i napisał do
samej dyr. Borowej do zarządu Firmy X, a ja się pod nim podpisałam. Ostro
wygarnął o matactwie etc. Że jeśli chce abyśmy sprzedawali, to musi posiadać
środki na prowizje. Nie wolno nie
wypłacić należnej prowizji i premii gdy handlowcy spełnili wszystkie warunki! -
napisał okraszając skargę „łaciną".
„Góra ze stoickim spokojem odpowiedziała mu. że owszem, należną
nam „kasę" wypłaci, ale... Dopiero z prowizją lipcową. A nam chodziło o
terminowe premie i odebrane ludziom kategoryzacje!!!
Dopiero po moich usilnych
naciskach, T. Faraon załatwił zespołowi przywrócenie niesłusznie zabranych
kategoryzacji. Natomiast moja premia, (tak potrzebna na rozwój działalności
sieciowej!) - poległa... Tak po prostu. Myślicie może, że wybuchł skandal? Nic
podobnego. Zwierzchnicy nabrali wody w usta i umyli ręce. Mało tego! Nowak Puklem
zwany, wysyłał do wszystkich sprzedawców gratulacje za doskonale zakończony
miesiąc. Jako Autoryzowany Dealer brawurowo przekroczył plan, i... Zgarnął wszystkie możliwe premie!
Tymczasem ja z zespołem
utkwiłam w czarnej dziurze i płakałam rzewnymi łzami. Poważnie obawialiśmy się
czy damy radę utrzymać się przez kolejny kwartał. A czekał nas kwartał trzeci -
wakacyjny. Lipiec i sierpień, podłe sprzedażowe miesiące. Dlatego odpisałam
„Puklowi”, że jego gratulacje są nie na miejscu. To tak, jakby na pogrzebie
matki zaprosił mnie do tańca...
Wówczas „Pukiel” się wściekł!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.